Dni 16 - 20

Czas czytania: 4min

Dzień 16

Granica w drugą stronę była nawet bardziej emocjonująca od poprzedniego razu.

DSC04565.jpg

Zaczęło się od skombinowania transportu dla mnie, Bartka, Marioli i naszych motocykli. Ja pojechałem na sprzęcie Bartka a oni jakimś busikiem (najprawdopodobniej do przemytu paliwa z Rosji). To poszło łatwo.

Później gdy grupa dojechała jeden z pograniczników Mongolski oświadczył, że złamaliśmy jakieś tam zasady i dzisiaj nie wpuści nas dalej. Nie pomagały tłumaczenia, że nic nie złamaliśmy i staliśmy w kolejce jak wszyscy. Zaczęliśmy już szukać telefonu do Konsulatu w Ułan-Bator ale sytuacja się okręciła bo pogranicznik dostał bęcki od przełożonych. Bartek (ze złamaną nogą) przejechał przed nami i gdy Mongołowie zobaczyli, że on musi na nas czekać popędzili gościa na wjeździe żeby nas wpuścił.

Po stronie rosyjskiej pojawiły się kolejne problemy. Nastąpiła jakaś zmiana przepisów i zamiast robić jeden dokument celny (“wremienny wjazd”) kazali nam robić po jednym na każdy motocykl. Generalnie wyszło po 4 druki na motocykl, z czego część była cyrylicą i nie bardzo było wiadomo jak je wypełniać.

Także granicą znowu przekroczyliśmy ok 15:00.

Za samą granicą trzeba było zorganizować transport Bartka i mojego KTM do Nowosybirska. Kowal zadzwonił do gościa, który zwykle pomagał im w takich sytuacjach. Jak się okazało co roku komuś coś się działo i był potrzebny transport. Przyjechał Kazach i zażyczył sobie… $1000. Stwierdził, że “u was dziengi są” czyli, że mamy kasę i żebyśmy zrobili zrzutę od wszystkich. Rok temu chciał $300 a dwa lata temu pojechał za $200 (prawie 1000km w jedną stronę). Trochę przegiął więc powiedzieliśmy, że rezygnujemy.

Tymczasem zainteresował się nami jakiś patrol straży granicznej i powiedzieli żebyśmy się raczej stąd zawijali bo to strefa przygraniczna i nie można się zatrzymywać…

Koledzy pojechali do następnego większego “miasta” i tam znaleźli człowieka, który zgodził się za $500 przewieźć trzy motocykle (i trzy osoby). Podjechał jakimś dużym Hyundayem (9 osobowy) z przyczepką i w jedną noc dowiózł nas do Nowosybirska.

DSC00004-17.jpg

Reszta grupy, na spokojnie, przejechała tę trasę w 3 dni.

Kolejne dni spędziliśmy na błogim lenistwie, szorowaniu brudnych rąk i zwiedzaniu Nowosybirska (nie ma co zwiedzać).

DSC00001-18.jpg

Spakowaliśmy motocykle i wróciliśmy do domu :(

DSC00001-19.jpg

Podsumowanie

Pierwsze podsumowanie to podsumowanie filmowe

Mongolia from Krzysztof Kajkowski on Vimeo.

Z drugiej strony bilans wyjazdu to 4 złamane nogi, 2 skręcenia kostki i jeden wstrząs mózgu. Tylko jedna osoba się nie wywróciła. 60% motocykli miało jakieś problemy (20% motocykli było nowych). Jeden nie dojechał przez brak tych łożysk. Oprócz tego psuły się w różnych motocyklach (o ile dobrze pamiętam): - pęknięta ośka - pęknięta kiwaczka wahacza - pęknięta chłodnica - co najmniej jedna “guma” dziennie. Rekord to dwie gumy w jednym motocyklu w ciągu jednego dnia - zepsuta świeca - padnięte łożyska koła - sprężyna od zawieszenia nie wytrzymała ciężaru i się skróciła - zapowietrzone hamulce zdarły klocki hamulcowe - nadmierne wycieki oleju z rożnych miejscu typu zawieszenie - zepsuł się dołożony tuż przed wyjazdem alternator i rozrusznik w XRe - zepsuta pompa paliwa - strat typu pogięte stelaże czy rozdarte i przepalone kurtki nie liczę

Jechały m.in.: KTMy 690 Enduro R (5 sztuk), Honda XR, BWM F80GS, Africa Twin 2016, BWM X Challenge, Suzuki DR, Yamaha TT, Husky TE 610, KTM 950 starszy rocznik, Yamaha Ténéré.

Poznałem na własnej skórze wady i zalety jazdy w tak dużej grupie. Najbardziej przeszkadzało, że na końcu dnia trzeba było dość długo czekać na wszystkich. Jeśli ktoś jechał naprawdę szybko to 2-3h czekania (jedząc obiad i śpiąc) to norma. Za to zalet było naprawdę dużo: - w tak dużej grupie na pewno znajdziesz osoby, z którymi ci się będzie dobrze rozmawiał i z którymi będziesz lubił jeździć - w przypadku problemów pomaga ci co najmniej kilka osób - nawet jeśli u każde zepsuje się tylko jedna rzecz, lub spotka go jedna przygoda to jest to pomnożone przez 18 razy czyli masz okazję na żywo uczyć się rzeczy i rozwiązywania problemów, które tobie przydarzały by się przez kilka następnych wyjazdów - dodatkowo ludzie, którzy tam jadą byli zwykle na wielu tego typu wyjazdach i się od innych wiele nauczyli - możesz u nich podpatrzeć i podpytać o praktyczne patenty

Podsumowując zwiedzanie dziczy w ten sposób ma swoje uroki i jest dobrą okazją żeby nabrać doświadczenia bez jakiegoś większego ryzyka.

Cała trasa wyglądała tak:

Mapka

a szczegóły można zobaczyć na SpotWalla.

Mongolia 2016 - dzień po dniu

comments powered by Disqus

O mnie

Prywatnie, jestem tym co robię, a publiczne szczegóły są na całej
tej stronie ;)

W pracy prowadzę projekty - to mój zawód i także moja pasja. Lubię zmiany i duże wyzwania. Jeśli chcesz wiedzieć więcej - zapraszam na LinkedIn

Ostatnie wpisy